Debiutancki album zespołu Royal Rap, którego z nieskrywaną przyjemnością przesłuchałem, należy do tych szczególnych, gdyż nosił on znamiona klasyka jeszcze przed jego oficjalnym wypłynięciem na rodzący się rynek muzyki chrześcijańskiej. Wyczekiwanie na ów debiut było po części wzbudzone przez lata aktywnej działalności twórców „Duchowej Rewolucji” – Mirka Kolczyka (Kolah), Jerzego Pieniążka (Yuro) oraz Kamila Sołdackiego (DJ’a El), angażujących się z niesłabnącym entuzjazmem i silnie ugruntowaną wiarą w działania ewangelizacyjne.
Gwoli wstępu warto przytoczyć ciekawą historię z mojej drogi duchowych poszukiwań, która to obfitowała w wiele spotkań z ludźmi wiary, legitymującymi się bliską przyjaźnią ze wspomnianymi artystami. Jednym z nich jest mój przyjaciel, żartobliwie w środowisku ewangelizatorów nazywany „Chuck Norris”. Ów pan w średnim wieku, który wraz z małżonką Janiną przez wiele lat prowadził szkołę językową w mojej małej miejscowości, oprócz świadectwa swego nawrócenia do Chrystusa wspomniał niegdyś o chrześcijańskim raperze, z którym uczestniczył w wielu ewangelizacyjnych akcjach na terenie Polski. Wówczas nie wiedziałem jeszcze, iż pisane mi będzie nie tylko czynnie brać udział w podobnych misjach, co prowadzić projekt artystyczny we współpracy z jednym z najlepszych MCs na scenie c-rapu – z Kolah.
Wiele lat temu angażując się w działania chrześcijańskie w Dzierżoniowie dotarła do mnie informacja, iż w sąsiedniej Bielawie zagra zespół hip-hopowy Royal Rap. Zachęcony rekomendacjami muzycznymi kolegów misjonarzy poprosiłem o prolongatę pobytu w Dolnośląskiem, nocleg uzyskując w miejscowości światowej sławy pszczelarza Jana Dzierżona, ot tylko po to, aby doświadczyć muzyki chłopaków na żywo i, jak się okazało, po raz pierwszy słyszeć gości nawijających o Bogu. Akcja z nocowaniem „na waleta” powiodła się i już po południu pojawiłem się z całą grupą młodzieży pod bielawską sceną wyczekując Królewskiego Rapu. Artyści podjechali blisko podium, przeprowadzili szybką próbę nagłośnienia i już po chwili wyskoczyli na majki robiąc wielkie bum!
#KupujPolskieRapPłyty
Zaopatruj się w nowe kompakty do rap kolekcji i wspieraj jednocześnie działalność i niezależność naszego portalu.
materiał reklamowy Ceneo.plKoncert przebiegał energicznie, głośno i co ważne, w sposób przemyślany. W trakcie występu szybko wyczułem, iż ogranie sceniczne, doświadczenie i poziom wykonywanego rapu dominowały nad często spotykaną, spontaniczną wesołkowatością lub nadmierną egzaltacją wykonywanych treści zauważalną u wielu początkujących, choć cieszących się niewspółmierną do ich umiejętności popularnością w mediach raperów. Royale nawijali ze stylem, klasą, pasją i…misją. Wyróżnikiem duetu był program pokoncertowy, polegający na modlitwie za ludzi i prowadzeniu ewangelizacji. Rewelacja! Byłem wśród tych młodych-gniewnych, którzy zachęceni słowami raperów zdecydowali się podejść pod same podium, aby doświadczyć modlitwy i zdecydować się na oddanie, zgodnie ze słowami Biblii, życia Jezusowi.
Na koniec, zbudowany wyśmienitym widowiskiem oraz (przede wszystkim) pełnymi wiary słowami zakupiłem album „Duchowa Rewolucja”, którego odsłuchu, tuż po powrocie do domu, nie było mi dane uskutecznić. Kilka tygodni po bielawsko-dzierżoniowskich aktywnościach krążek ów oddałem w ręce jednego z moich młodych współbraci w wierze, na jednym ze spotkań modlitewnych u wspomnianego Chucka Norrisa (ot tylko po to by zainspirować młodziana do sięgania po dobrą muzykę). Po jakimś czasie ponownie album pojawił się na mojej półce, lecz tym razem, mając za sobą ciekawą kolaborację AmenBreak 2019 w Katowicach postanowiłem zająć się „Duchową Rewolucją” na poważnie. Zapraszam więc do odczytania recenzji.
Ciekawe, budujące napięcie „Intro” wprowadza na uszy zaskoczonego słuchacza mocne przesłanie biblijne, które nie tylko konstytuuje metafizyczny charakter całego albumu, lecz również instruuje słuchacza o obranym kierunku twórczym przejawiającym się w praktycznie każdym kawałku albumu. Słowami introdukcji albumowej są: „Wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków; Ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także wszechświat stworzył. On, który jest odblaskiem chwały i odbiciem jego istoty i podtrzymuje wszystko słowem swojej mocy, gdy dokonał oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy majestatu na wysokościach. I stał się o tyle możniejszym od aniołów, o ile znamienitsze od nich odziedziczył imię.
Na świecie był i świat przez niego powstał do swej własności przyszedł ale swoi go nie przyjęli tym zaś, którzy go przyjęli dał prawo i godność stać się dziećmi Bożymi tym, którzy wierzą w imię jego, którzy narodzili się z nie z krwi ale z cielesnej woli ani z woli mężczyzny lecz z Boga a słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas i ujrzeliśmy chwalę jego chwalę jaką ma jedyny syn od ojca pełne łaski i prawdy. Wy natomiast jesteście plemieniem wybranym, królewskim kapłaństwem narodem świętym, ludem przeznaczonym na własność dla Boga. Wy macie ogłaszać dzieła potęgi tego, który powołał was z ciemności do swego cudownego światła. Gdyż jaki on jest to tacy i my jesteśmy na tym świecie.
Tuż po emocjonalnie angażującym „Intrze” wjeżdżają dwa utwory o tytułach „Co tu jest grane” oraz „Jesteśmy dziećmi Króla”, które, niestety nie przemówiły do mnie zbyt bardzo. Pisząc recenzję staram się przedstawiać wartość muzyki w sposób subiektywny a przy tym rzeczowy oraz wyzbywając się zbytecznego lukru. W przypadku utworów do albumu wprowadzających, jestem zdania, iż dobór bitów do kawałków jest dość nietrafiony. Każdy z nich, mimo swoich brzmieniowych atrybutów i nawiązań do bardzo popularnych w tamtych czasach brzmień z USA, nie niesie ze sobą poszukiwanej przeze mnie energii. Bębny układają się powoli, sztucznie spowalniając nawijkę raperów. Odnośnie warstwy lirycznej również odczułem niedosyt.
Obaj nawijacze niosą przesłanie rozwijające tytuły konsków posługując się ciekawą metaforyką odnoszącą się do filmów „Władca Pierścieni”, „Avatar” lub do sportów walki, lecz mimo to liryki nie są ich mocną stroną. Pozytywnie zaskakują refreny, czysto wykonane przez Yuro. Jednak mimo tego atutu (jeśli o atucie może być mowa rozważając wartość refrenu) nie nadaje on poszukiwanego przeze mnie wydźwięku kawałkom, plasując je na pozycji tzw. średniej krajowej. Czy jednak dwa pierwsze tracki zdeterminowały moje ciepłe odczucia wobec wydawnictwa oraz czy wychwycone w późniejszym etapie odsłuchu mankamenty zaniżają ocenę płyty? Nic bardziej mylnego!
”Ewangelia wciąż jest taka sama” kieruje nas w stronę tego co najlepsze w produkcji, czyli energetycznych bitów przyprawionych nośnym refrenem i niebanalną warstwą tekstową:
„Masz wiarę, dasz wiarę, a skąd jest wiara? / Jak się dowiedziałem to opadła mi kopara / Nie z seriali i nie z TV reklamy / Mózg nie śmietnik, nie ma miejsca na spamy (Kolah).
Warto wspomnieć o ciekawym feacie we wspomnianym utworze (Arci). Niestety ów stary wyjadacz sceny moim zdaniem nie spełnił oczekiwań. W moim odczuciu bit, na którym popłynął ziomek wyraźnie mu nie leży (co nie znaczy, iż podkład odstaje od wysokiego poziomu artystycznego całości albumu – ów jest majstersztykiem spod palców Yura). Tekst Artaszesa nie komponuje się właściwie z bębnami. Artysta odrobinę nieumiejętnie nadgania paste czyniąc wymuszone przyspieszenia, co przecież nie należy do znaków rozpoznawczych oldschoolowca. Niemniej treść jego rapu jest niezmiennie inspirująca i budująca, co należy wyróżnić i docenić.
Całkiem nieźle buja „Duchowa rewolucja” ze świetnymi (choć szczątkowymi) skreczami DJ’a El. Wartym uwagi jest wysmakowany refren:
Bądź wola Twoja jak w niebie tak na tej ziemi / Niechaj zstąpi Duch twój i oblicze kraju zmieni / Nie wykonujemy już niepotrzebnych ruchów / To jest twoja rewolucja, rewolucja w Duchu.
W podobnej górnolotnej manierze nagrany jest „Nic nam dzisiaj nie potrzeba” ze świetnym wokalem Pauliny Foks.
Rockujący „Szalom” wzmocniony niebanalną liryką i wyśmienitymi skreczami robi wrażenie, podobnie jak dancehallowy „Być wykonawcą słowa”, który jest bez wątpienia akcentem w stronę parkietów i przekazem stanowiącym drobny przytyk w stronę tzw. „światowego hip-hopu”. Energetyczny climax utworu zawiązany został słowami otuchy:
„Niech ta księga prawa będzie zawsze na twoich ustach, i rozważaj ją w dzień i w nocy abyś ściśle spełniał wszystko co niej jest napisane bo tylko wtedy powiedzie ci się i okaże się twoja roztropność Czyż ci nie powiedziałem bądź mężny i mocny, nie bój się i nie lękaj bowiem z tobą jest Pan, Bóg twój wszędzie dokądkolwiek pójdziesz”. Brzmieniowy i treściowy wypas. Świetnie!
Refleksyjny „Tylko Prawda” porusza temat niepanowania nad słowami, które mogą skrzywdzić, ale mogą również błogosławić. Kawałek porusza tak powszechne problemy jak brak wybaczenia, kłamstwo, nienawiść, niepewność jutra oraz diagnozuje problem zastraszenia w społeczeństwach. Jest ów utwór zarówno duchową jaki i brzmieniową maestrią oraz dodającym otuchy muzycznym motywatorem do zmiany swego życia na lepsze. Nie zapomnijmy o bicie wspaniale wyeksponowanym funkowym brzmieniem gitarowym. Clue całego koncept-utworu wspaniale rozwija Kolah, rapując:
”Bez względu na to, co o tym myślicie / Tylko Jezus jest prawdą i życiem / Jest na Syjonie kamień wypróbowany, kosztowny, węgielny, mocno ugruntowany / Kto w niego wierzy ten się nie zachwieje / Bez względu na to, co się wokół dzieje / Lecz dla wielu z naszego pokolenia to kamień obrazy i skala zgorszenia”.
Zwieńczeniem kawałka jest delikatnie wybrzmiewająca solówka na pianinie, komponująca się klimatycznie i oktawowo z brzmieniem bitu. Cymes! A będzie jaszcze lepiej!
Album ”Duchowa Rewolucja” zwiera również kawałki funkujące lub nawet odrobinę przywodzące na myśl złotą erę disco, i te właśnie przypadły mi do gustu najbardziej (tak, wracam do brzmień lat 70-tych i 80-tych XX wieku; tak przyznaję się, lubię disco, choć niekoniecznie dosco-polo). Ciekawostką jest, iż przy głośniejszych odsłuchach wspomnianych kawałków do zabawy przy muzyce przyłączał się mój kilkuletni syn wspólnie ze mną celebrując ucztę brzmieniową. Wspaniale było słyszeć dziecko nucące refreny wykonywane przez ziomków po fachu. Chyba nie trzeba lepszej rekomendacji dla dobrej muzyki! Przez jakiś czas odsłuchy tych utworów stały się częścią organizacji życia rodzinnego inicjując tym samym czas zabawy i radości u mnie w domu. Salon zamieniał się parkiet i kilkunastominutowy fest rapowy. Chciałbym w szczególności chłopakom z Royal Rap podziękować za te dwa numery.
Singlowy „Do ciebie mówię” jest wizytówką nawiązującą do zdarzeń z życia raperów sprzed nawrócenia. Przepełniony głębokimi treściami i nawiązaniami biblijnymi, wsparty o nietuzinkowy bit i wyeksponowany niezłym klipem utwór, stanowi chrześcijański must-see. Zastanawia mnie jednak fakt umiejscowienia tego poważnego treściowo utworu tuż po wspomnianych, świetnych parkietowych bangierach. Moim zdaniem dużo lepiej ów wybrzmiałby na początku płyty, gdzie być może ukierunkowałby odbiór dwóch pierwszych, ciężkawych tracków.
Na zakończenie Royal Rap zaserwowali nam „Jest zwycięstwo” na dynamicznym podkładzie urozmaiconym elementami marszowymi, niebanalną nawijką i przykuwającymi uwagę acapellami. Utwór ów mógłby być (lub jest) zwieńczeniem koncertów składu, stanowiąc świetny materiał na bis. Domyślam się, iż właśnie takie było jego przeznaczenie.
”Życie albo śmierć” jest trackiem album kończącym, w którym wyśmienite liryki znów dają po uszach:
„Duchowa rewolucja nie komercyjna kicha / Warownie w umysłach padną jak mury Jerycha / Będziemy walczyć w autorytecie króla królów / Jego miecza nie powstrzyma żaden z warownych murów / Na świecie masakra w stylu hekatomby / Leje się krew wybuchają bomby / Diabeł kontra człowiek to odwieczny beef / To przez jego kłamstwo rozpętał się ten syf”.
Nić tematyczna zahacza również o krytykę filmu pt. „Wiek Ziemi” oraz absurdy teorii Darwina. Co więcej, kawałek nawiązuje i bezpardonowo krytykuje poczynania terrorystów samobójców, którzy mordują w imię Allaha dla obietnicy o posiadaniu niebiańskich dziewic:
„Wariat z bombą na brzuchu wybiega na ulice / I liczy na nagrodę, raj i dziewice / Kto takie bzdety wgrał ludziom do bani? / To religia śmierci taki wpływ ma na nich.
Warto abyśmy skupili się również na mankamentach albumu. „Duchowa Rewolucja” jest produkcją stricte uwielbieniową. Czy ta droga jest aby właściwa odnośnie kreowania wydawnictw muzycznych? Co do tej kwestii spotkałem się z różnymi opiniami wśród słuchaczy, jak również samych c-raperów. Zdania więc są podzielone.
Tak – dlatego, iż w czasach gdy album powstawał nie było w Polsce wydawnictwa (lub owych wydawnictw nie było zbyt wiele), które w sposób tak różnorodny, nie gubiąc przy tym swej hip-hopowej proweniencji, podkreślałby istotę wiary. Każdy utwór niesie zbliżoną do siebie tematykę, choć w oparciu o różnorodne wersety biblijne. „Duchowa Rewolucja” jest bardzo metafizyczna w swym wydźwięku, przepełniona nawiązaniami do Biblii, przemodlona.
Nie – bo istnieje prawdopodobieństwo, iż po pewnym czasie treść albumu osobom w wierze nieugruntowanym (tym samym nieodczuwającym w sercu treści chrześcijańskich lub do nich nieprzekonanych) może się odrobinę nudzić. Recepcja kolejnych tracków wyrażających miłość do Boga jest wspaniałym przeżyciem, lecz zauważam również albumowy brak klasycznych storytellingów, zwierzeń autorów ze swojego „starego” życia (choć te z pewnością są umiejętnie wplecione w teksty a przy tym niekoniecznie „wykrywalne”), dowcipu oraz zabawy słowem i technicznych niuansów rapowych. Chłopaki obrali swój własny, kasyczny kierunek twórczy. Bądź co bądź, respect się należy!
Nie mogę nie wspomnieć o okładce, która w dość prosty, choć sugestywny sposób ilustruje, instruuje i informuje słuchacza o zawartości krążka, suponując treści poważne, wyłożone na bit rzeczowo, truschoolowo, klasycznie, przy tym nie wyzbywając się swego potencjału imprezowego. Książeczka „Duchwej Rewolucji” wygląda przejrzyście oddając nabywcy kilka fotek odsłaniających ułamek kulisów procesu twórczego i przedstawiając artystów jako świetnych ziomków. W taki też sposób wspominam artystów z koncertu w Bielawie.
Podsumowując „Duchowa Rewolucja” jest albumem ambitnym, urozmaiconym konceptualnie, różnorodnym stylowo, perfekcyjnym brzmieniowo i budującym wiarę. Teksty Yuro i Kolah są mocnym spoiwem wydawnictwa a dodatki instrumentalne tylko ugruntowują moje pozytywne odczucia, co do krążka. Idea wydania albumu tak eklektycznego, konceptualnego oraz charakteryzującego się krystalicznie czystym brzmieniem została przemodlona i od początku do końca poświęcona Królowi Królów (jak sama nazwa wskazuje – Królewski Rap). Na albumy pochodzące z tak czystego, duchowego źródła wciąż czekam i wierzę, że już niebawem wpadną w moje ręce kolejne produkcje Royali.
Oceniając mój stan posiadania albumów c-rapowych w grudniu 2019 roku, gdyż wartałoby dodać, iż zbieram je i opisuje od lat kilku, przyznaję, iż nie było mi dane przesłuchać pierwszego, solowego albumu Kolah „Powrot do Korzeni”.
Jako słuchacz, kolekcjoner i domorosły recenzent życzyłbym sobie już na wstępie tego krótkiego tekstu, abym w nadchodzącym roku 2020 mógł zasiąść do odsłuchu solowego białego kruka autorstwa Mirka. Pociechą jest dla mnie fakt posiadania i obcowania z rapem zawartym na maxi singlu, czyli preludium wydawniczego do drugiej solówki kolegi pt. „Szkoła latania”. Jeśli więc będę pisał nt. zbliżającej się solowej produkcji rapera,
to tylko przez pryzmat owej zapowiedzi płytowej.
Nie mogłem nie zasięgnąć po definicję nowomodnego tytułu „maxi-singiel” i taką właśnie definicję podają nam Radek Miszczak oraz Andrzej Cała kompendium „Beaty, rymy, życie”: singiel wydany w wersji de lux, czyli posiadający kilka wersji tytułowego utworu: radiową (czystą), oryginalną (uliczną), instrumentalną i a capella. na maxi-singlach nierzadko pojawiają się remiksy tytułowego nagrania. Tego typu materiały są bardzo popularne np. we Francji. Inną formą krótkiego wydawnictwa płytowego, zawierającego kilka różnych utworów, jest EP-ka”. Krótkie wydawnictwo Kolah jest więc w mojej opinii bardziej wspomnianą EP, niż maxi singlem. Nie zmienia to faktu, iż krótkie album pozytywnie zaskakuje i wzmaga apetyt na więcej rapu od Royala.
EP-ka wpadła mi w ręce przy okazji wizyty Kolah w ramach inicjatywy profilaktyczno-artystycznej Antymina w szkole, w której uczę. Odwiedziny zaowocowały nie tylko uskutecznieniem docenionego w Polsce programu profilaktycznego, lecz również sprezentowaniem kadrze, jak i uczniom „Maxi-singla promującego album Nauka Latania”. Jestem jednym ze szczęśliwych jego posiadaczy (za sprawą kolegi Damiana – dziękuję!).
Pierwszym trackiem na CD jest „Na nowo”, opartym na spokojnym bicie autorstwa Contrary Beats, urozmaiconym wspaniałymi wokalizami Karoliny Wojdat. Utwór odstaje stylowo (zarówno w kontekście charakterystyki bitu jak i nawijki) od „Duchowej Rewolucji” z 2010 roku. Mamy więc do czynienia z utworem refleksyjnym, „na pierwszy odsłuch” spokojnym i wyważonym. Jednak pod płaszczykiem zewnętrznego spokoju kryje ów treści naładowane emocją. „Nie wiem jak pojemna może być czara goryczy / Nie pijmy z niej, ej, nie ma skutków bez przyczyn / To nie wyczyn za zły czyn przepraszam, daję słowo, / Raniłem, nie robiłem tego celowo.
Co więcej, utwór (jak i cały album) będący zapowiedzą kolejnego wydawnictwa, wydaje się uzupełniać to, czego odrobinę brakowało mi na „Duchowej Rewolucji”, mianowicie wątków autobiograficznych oraz zawoalowanego i charakterystycznego tylko dla Kolah żartu: „Możesz klepać starą biedę albo ją odpulić / Odmulić się albo stać jak bałwan Buli (…) / Chcesz sięgnąć po towares? To Twój lek na stres? / Co jest? Coś Cię gryzie? – Suearez!
Kolejnym utworem jest w „Dobrej wierze” (prod. Alrounda Beats) z gościnnym udziałem wokalistki Agnieszki Gorączkowskiej. Jest on odrobinę bardziej dynamiczny niż poprzednik rozpoczynając się, mimo dość poważnej organowej wejściówki, żartobliwym: „W dobrej wierze sprawdź tą treść / Prawdę nieść będę szczerze / Starego bociana na gumowe żaby nie nabierze nikt”, które to wersy również możemy wychwycić w refenie. Utwór jest techniczny. Przede wszystkim słychać odwrót autora od klasycznego na rapu na rzecz eksperymentów z flow. Kolah pływa po bicie pewnie, bezbłędnie akcentując, a jego liryki są dopracowane, ciekawe i wciąż delikatnie żartobliwe.
Co więcej, konsek ma delikatnie zaczepny charakter, który być może oddaje doświadczenia autora konfrontującego się z rapem światowym i biegnącymi na oślep za sławą, niedoświadczonymi duchowo artystami: „Kumasz typa, świruje vipa, w klipach gada, że wszystkich zjada / Kanibal dupa blada”. Raper piętnuje również pogoń za pieniądzem i materialistyczne podejście do życia.
Tytułowa „Nauka latania” (prod. Tower Beatz) ponownie wprowadza spokojne klimaty, pełne delikatnych synthów, dość wystudzone tempo bitu i delikatne wokale kobiece. Utwór ów zawiera motto całego, jeszcze niewydanego albumu: „Nie licz na farta jak w kartach / Nie martw sie na zapas jak warta / Życie na drogi pod nogi rzuca nam kłody? – otwórz tartak. Album pełny jest ciekawie wkomponowanych przyspieszeń, follow up-ów, metafor i zaskakującego żartu. Warto również przemyśleć konstatacje artysty, iż żyjemy z góry na dół oraz, że chwała Nieba ma się objawić tu na ziemi.
Odwrotem od refleksyjnej nawijki na rzecz bardziej energetycznych brzmień jest „B.O.M.B.A.” (prod. JSounds) oparta o nieśmiertelny sampel znany między innymi z „Travellin’ Man” autorstwa duetu DJ Honda – Mos Def (dzisiaj Yasinn Bey). Wersami, które najbardziej zwróciły moją uwagę i przede wszystkim scharakteryzowały rodzaj misji, jaki przyświeca autorowi: „Nie mam syndromu gwiazdy, nie chcę tej jazdy – precz z tym! / Pojadę do tych trzech na krzyż domów do ziomów na festyn / My mamy prestiż o jakim nie śnisz! / Wy tacy fajni ale weź ogarnij, Król wszechświata urodził się w stajni! Mirek w sposób swobodny nawiązuje równiez do postaci znanych z mediów, lubianych artystów hip-hopowych oraz stosuje metaforykę wojenną, zaznaczając jednak, iż są to tylko konstrukty liryczne. Celem jego nie jest więc bezmyślny bój a walka o dusze ludzi. Uczula również odbiorców muzyki na racjonalny wgląd w wartość treści słuchanych na co dzień.
„Nauka Latania” – maxi-singiel/EP jest rozbudzającą przystawką do albumu, którego, mam nadzieję, iż będzie mi dane posłuchać w 2020 roku. Kibicuję ziomowi i wierzę, iż jego muzyka zostanie zauważona nie tylko ze względu na swój niezaprzeczalny walor artystyczny, doświadczenie autora i/lub jego umiejętności, lecz przede wszystkim ze względu na przesłanie niosące dobro i miłość.
Warto przytoczyć werset biblijny wyróżniony na ciekawie wykonanej wewnętrznej okładce Epki: (1 Jana 4: 10-11) Miłość ta nie polega na tym, że my pokochaliśmy Boga, ale że On pokochał nas! Dlatego właśnie posłał swojego syna, aby został On złożony w ofierze za nasze grzechy. Kochani, skoro Bóg okazał nam tak wielką miłość, to my również powinniśmy się nawzajem kochać.
PRAWA AUTORSKIE
Kopiowanie części recenzji lub ich całości bez zgody, a także kopiowanie zdjęć lub usuwanie z nich loga jest surowo zabronione. Wszystkie zamieszczane zdjęcia i recenzje są autorstwa Rafała Elmera.